O czym jest ten blog?
O piwie, podróżach i smakach, które warto odkrywać. Od małych rzemieślniczych browarów po klasyczne lagery, od pubów na końcu świata po idealne przekąski do piwa – znajdziesz tu historie pełne pasji i chmielu.
O piwie, podróżach i smakach, które warto odkrywać. Od małych rzemieślniczych browarów po klasyczne lagery, od pubów na końcu świata po idealne przekąski do piwa – znajdziesz tu historie pełne pasji i chmielu.
Pablo uznał, że zasłużył na odrobinę luksusu. Zamiast standardowego hostelu z łóżkiem, które pamięta czasy komunizmu, tym razem wybrał pięciogwiazdkowy hotel z widokiem na Wełtawę. Bo czemu nie? W końcu piwo smakuje lepiej, gdy wracasz do pokoju, w którym czeka na ciebie szlafrok, a nie współlokator chrapiący jak popsuty silnik Škody.
Praga, jak zawsze, nie zawiodła. Piwo? Znakomite. Pilsner, Kozel, Svijany – Pablo testował sumiennie, od piwnych hal w Holešovicach po maleńkie knajpki na Małej Stranie. Pojawiło się też pytanie egzystencjalne: czy w złotym kuflu piwo rzeczywiście smakuje lepiej, czy to tylko efekt ceny, która mogłaby sfinansować budżetowy lot powrotny? Odpowiedź pozostaje niejasna, ale jedno jest pewne – luksusowy weekend w Pradze to świetna wymówka, żeby pić jak król i czuć się jak milion koron.
Pablo ma słabość do polskich klasyków. Nic nie smakuje tak dobrze z piwem jak stara dobra muzyka z winyla albo film, który pamięta czasy, gdy telewizory miały więcej drewna niż ekranu. W jego osobistym panteonie gwiazd królują Czesław Niemen, Krzysztof Krawczyk i Maanam — bo prawdziwy rock ma w sobie trochę dymu i dużo serca. Gdy w głośnikach rozbrzmiewa „Sen o Warszawie”, a kufel jest pełen, świat na chwilę zwalnia.
A filmy? To dla niego rytuał. „Rejs” to świętość, „Miś” — przewodnik po życiu, a „Hydrozagadka” — dowód, że Polacy zawsze mieli genialne poczucie humoru. Pablo potrafi godzinami debatować, czy najlepsza scena w „Seksmisji” to ta z windą, czy jednak „ciemność, widzę ciemność!”. Każdy seans wymaga odpowiedniej oprawy — zimne piwo, dobra kanapa i zero pośpiechu.
Wieczory z polską klasyką to jego sposób na odpoczynek i małą podróż w czasie. Bo Pablo wie jedno: nic nie łączy lepiej niż dobre piwo i stare, dobre historie. A jeśli ktoś nie rozumie fenomenu „07 zgłoś się” — cóż, Pablo ma jeszcze sporo piwa, by to wytłumaczyć.
Dla Pablo sport to jedno — Tenis. Żadne tam spocone tłumy na stadionach, żadnych reklam co pięć minut. Tylko kort, cisza przed serwisem i dźwięk piłki odbijającej się od rakiety. Ostatnie lata to dla niego prawdziwa uczta, bo Polska ma teraz swoje gwiazdy. Iga gra jakby miała rakietę przyklejoną do ręki, a Hubi pokazuje, że dżentelmen na korcie to nie relikt przeszłości.
Każdy turniej to święto. Pablo zasiada przed telewizorem z zimnym piwem, analizuje każde zagranie i marzy o tym, by kiedyś zobaczyć to wszystko na żywo. Wimbledon? Elegancja i truskawki ze śmietaną. US Open? Nocne mecze i energia Nowego Jorku. Obie opcje kuszą, a Pablo poważnie rozważa, czy w tym roku nie rzuci wszystkiego i nie ruszy na tenisową pielgrzymkę.
Bo tenis to więcej niż sport — to sztuka. Kiedy Iga rozgrywa rywalki jak partyturę Bacha, a Hubert serwuje bomby z prędkością światła, Pablo wie, że ogląda coś wyjątkowego. A przy takim poziomie polskiego tenisa, jedno jest pewne: ten rok zapowiada się pięknie. Pora tylko zdecydować, który turniej odwiedzić… i jakie piwo najlepiej pasuje do wielkoszlemowych emocji.